Do POLSKI zmierza druga fala Koronawirusa. W grę wchodzi ponowne zamrożenie gospodarki!
Szybkie rozprzestrzenianie się koronawirusa SARS-CoV-2 zmusiło rządy państw do podjęcia rygorystycznych środków blokujących, po to, żeby tę transmisję ograniczyć. W niektórych krajach udało się z powodzeniem spowolnić pandemię, a w Słowenii i Nowej Zelandii nawet wyeliminować wirusa. Teraz, gdy większość rządów znosi lub łagodzi obostrzenia, pojawiają się obawy dotyczące drugiej fali koronawirusa. Możliwe scenariusze analizuje w „Science Alert” profesor Adam Kleczkowski.
Aby wirus mógł się rozprzestrzeniać, potrzebuje pewnej liczby podatnych i zainfekowanych nosicieli oraz udanej transmisji. Wdrożenie rygorystycznych środków mających na celu blokowanie transmisji wirusa było potrzebne, aby spowolnić pandemię
Ważnym wskaźnikiem, który pokazuje czy epidemia się zatrzymuje czy rozwija jest współczynnik R. Obserwowanie go pomoże wychwycić początki drugiej fali epidemii
Druga fala epidemii może być spowodowana mutacją koronawirusa. Bardziej zjadliwy szczep, nawet przy współczynniku R nieco większym od 1 może spowodować wybuch drugiej fali. Jeśli zbiegnie się ona w czasie z sezonem grypowym bardzo obciąży system ochrony zdrowia
Czy drugiej fali COVID-19 można uniknąć?
Wprowadzenie rygorystycznych obostrzeń: zamykanie granic, zawieszenie działalności placówek edukacyjnych i kulturalnych, ograniczenia w przemieszczaniu się – wszystko to miało na celu opóźnienie i rozłożenie w czasie pandemii COVID-19. W wielu krajach lockdown przyniósł dobry skutek, pandemię udało się opanować, chociaż nie bez strat.
Teraz, gdy w krajach europejskich najbardziej dotkniętych epidemią – Włoszech, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii dyskutuje się o znoszeniu obostrzeń i powrocie do normalności, naukowcy zastanawiają się, jak nie dopuścić do tzw. drugiej fali zachorowań, która według WHO może być nawet groźniejsza niż pierwsza. Obawy WHO i naukowców potwierdzają się w historii – druga fala grypy hiszpanki była jeszcze gorsza niż pierwsza, podobnie jak druga fala epidemii H1N1 (2009-2010).
Co można zrobić, aby tej drugiej fali COVID-19 uniknąć. Profesor matematyki i statystyki Adam Kleczkowski na łamach „Science Alert” analizuje możliwe scenariusze.
Utrzymanie wskaźnika R poniżej 1 jest kluczowe
Jak zauważa profesor, aby wirus mógł się rozprzestrzeniać, potrzebuje pewnej liczby podatnych i zainfekowanych nosicieli oraz udanej transmisji. Czynniki te są rejestrowane przez współczynnik reprodukcji R, który określa średnią liczbę nowych przypadków infekcji, spowodowanych przez jedną zainfekowaną osobę.
Wartość R powyżej 1 oznacza, że liczba zakażeń rośnie, wartość poniżej 1 oznacza, że liczba przypadków infekcji maleje. Przed wprowadzeniem obostrzeń wartość R dla koronawirusa była szacowana na od 2 do 4, co oznacza, że jedna zainfekowana osoba zarażała od 2 do 4 kolejnych.
W krajach takich jak Chiny, Korea Południowa, Nowa Zelandia i w większości państw europejskich udało się zmniejszyć wartość R, tak by byłą mniejsza niż 1. W Szwecji czy Rosji wartość ta jest równa lub wyższa od 1, co widać po wzroście dziennych przypadków zakażeń.
Związek pomiędzy zachowaniem się ludzi (czyli tym w jaki sposób zapobiegają zakażeniu) a wartością R jest skomplikowany, ale wciąż można go wykorzystać, by odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób może pojawić się druga fala.
Dopóki w populacji znajdują się zainfekowane osoby oraz osoby podatne na infekcje, wirus może się rozprzestrzeniać. Nie do końca wiadomo, czy osoby, które przechorowały COVID-19 uzyskały przeciwciała, które mogę skutecznie bronić przed ponownym zachorowaniem, a nawet jeśli, to tych osób jest zbyt mało, żeby można było mówić o odporności stada.
W niektórych społecznościach, np. w domach opieki, wirus nie tylko przeżywa, ale też nadal się rozprzestrzenia. W wielu krajach to właśnie w domach opieki znajduje się obecnie największy odsetek zakażonych.
Łagodzenie obostrzeń może sprawić, że ludzie zaczną bardziej wchodzić ze sobą w interakcje, co może spowodować zwiększenie współczynnika R koronawirusa. Aby nie dopuścić do drugiej fali zachorowań kluczowe jest utrzymywanie współczynnika R mniejszego lub równego 1. Wystarczy, że współczynnik R wzrośnie do 1,2 żeby doszło do ponownego wybuchu epidemii i drugiej fali.
To pokazuje jak ważne jest właściwe zastosowanie środków kontrolnych. Odpowiedź na drugą falę wymaga ponownego wykorzystania środków blokujących. Chociaż społeczeństwo dotychczas w większości przestrzegało zakazów i nakazów, zmęczenie tą sytuacją może utrudnić ponowne dostosowanie się do surowych zasad.
Druga fala zbiegnie się w czasie z sezonem grypowym
Niebezpieczne jest założenie, że druga fala zachorowań na COVID-19 zbiegnie się jesienią i zimą z sezonem grypowym, co może znacznie obciążyć systemy ochrony zdrowia. Z drugiej strony jednak, jak zauważa profesor, środki zapobiegawcze skierowane przeciwko rozprzestrzenianiu się koronawirusa SARS-CoV-2, takie jak częste mycie rąk czy noszenie osłon ust i nosa w miejscach publicznych, mogą ograniczyć również transmisję wirusa grypy, który podobnie jak SARS-CoV-2 przenosi się drogą kropelkową.
Niebezpieczna mutacja koronawirusa
Kolejny scenariusz zakłada mutację koronawirusa i powstanie bardziej zakaźnego szczepu. Niektóre badania sugerują, ze to właśnie bardziej zjadliwy szczep był przyczyną drugiej fali zachorowań na hiszpankę.
Gdyby coś takiego stało się w przypadku SARS-CoV-2 kolejna fala epidemii byłaby bardziej dotkliwa niż ta, która ma miejsce teraz, nawet gdyby współczynnik R wynosił 4, w porównaniu z 10-12 dla świnki czy 12-18 dla odry. Różnica między świnką i odrą a COVID-19 jest jednak taka, że te dwie choroby, dzięki szczepieniom mają dużo mniejsze szanse na rozprzestrzenianie się w społeczeństwie i infekowanie. Działa tu odporność zbiorowa.
Co wiemy o mutacjach koronawirusa?
Jakie rady ma profesor Adam Kleczkowski? W najbliższej przyszłości rządy będą musiały zrównoważyć potrzeby gospodarki i życia społecznego z powstrzymywaniem transmisji koronawirusa. Testowanie, śledzenie aktywnych przypadków to dwie kluczowe kwestie.